Obidza - spotkajmy sie na szlaku

Obidza-Stara Lubovnia

 Data: 19.06.20022

 

Łącznie: 42 km 700m ( na mapie poglądowej nie ujęto obejścia Radziejowej i dojścia do rynku w Stara Lubovnia)

Wyprawę zaczynam od pysznej kawy na Stacji Paliw Moya w Jazowsku o godzinie 5:00 Zielony szlak na Przehybę, jego początek -  znajduję się tuż obok przystanku na wysokości Budynku Wielofunkcyjnego. Kieruję się drogą asfaltową przez most w Obidzy i ostro pod górę drogą asfaltową na Łazy Brzyńskie. Jest stosunkowo chłodno, choć dzień zapowiada się upalnie. Jestem dość dobrze przygotowany, strategiczne punkty oznaczone,  chcę uniknąć sytuacji z Ochotnicy gdzie nie przewidziałem, że busy nie zatrzymują się na "dworcu" tylko obok ;) Troszkę niewyspany co martwiło. Wyprawa w pojedynkę, przy tym zakładanym tempie nie chciałem nikogo zabierać.

 

Widok z Łazów z okolicy wodociągu, schodzę z drogi asfaltowej i zaczynam poważne wspinanie. Tempo jest bardzo dobre. Względem map turystycznych najłatwiej nadrobić czas idąc pod górę. Odcinek z Jazowska na Przehybę przeszedłem w bardzo dobrym tempie. Według map to 4 godziny, mi udało się go pokonać w dwie godziny 20 minut.  Już na Przehybie wiedziałem, że przy dobrym tempie przy Radziejowej nie tylko spokojnie zdążę na pociąg powrotny, ale coś i zwiedzę. Przez 9 godzin wędrówki nie było ani minuty przerwy, by gdzieś na ławce usiąść, posiłek także w marszu. Ogólnie było 5 minut postoju na wieży widokowej na Eliaszówce z której i tak niewiele widać;)

 

Zielony szlak został odnowiony, zwłaszcza miejsca, które potrafiły zgubić na szlaku.

 

Jedyne miejsce z którego widać nasze strony, nie licząc Bobowej Polany. Jeszcze kilka lat i to też zarośnie. Na odcinku Łazy - Przehyba nie spotkałem ani jednej żywej duszy. Zielona trasa niedoceniana a naprawdę bardzo przyjemna i dość wymagająca.

 

Widok z tarasu na Przehybie. Widzę, że bardzo dużo osób nocuję w namiotach, pogoda idealna. Nie zatrzymuje się ani na chwilę, żadnej przerwy, zresztą schronisko otwarte jest od godziny 9:00. Mijam Małą Radziejową i obejściem samą Radziejową. Nazwa szczytu pochodzi od osoby o nazwisku lub przydomku Radziej. Radziejowa należy do Korony Gór Polski. Oprócz wieży na szczycie znajdują się również pomnik 1000-lecia Polski oraz betonowy obelisk.

 

 Mijam Przełęcz Żłobki oraz Wielki Rogacz i ostrym zejściem kieruję się w stronę Piwniczańskiej Obidzy. Bardzo źle się idzie po tych kamykach, po drodze mijam sporo turystów, którzy podążają w kierunku wieży widokowej.

 

Szeroka polana, w niektórych miejscach widać Tatry, widzę, że są osoby, które po prostu piknikują tu.

 

 

 Reklama dźwignią handlu, ale zrobione z klasą zachęca turystów do odwiedzenia, w tym wypadku bacówki. Taki drogowskaz wywołuje pozytywne emocję.

 

Przełęcz Gromadzka odbijam zielonym szlakiem na Eliaszówkę. Jest gdzie pochodzić z tego miejsca, nieopodal znajduję się Bacówka w Obidzy i chyba najwyżej położony parking w kraju. Jest tłoczno, sporo osób wybiera Pieniny.

 

Eliaszówka to najwyższy szczyt Gór Lubowelskich w Beskidzie Sądeckim 1023 m n.p.m. Na szczycie góry możemy wejść na 20 metrową wieże widokową. Wieża z której nie ma efektownych widoków. Na powyższym zdjęciu drzewa od strony południowej widziane z samej góry wieży. Internet przy granicy działa jak działa, położenie dobrze wskazuję taką dostaję informację od osób, które śledziły moje położenie. Nieopodal znajduję się Chata Magóry czyli Schronisko górskie i ośrodek jazdy konnej w Piwnicznej-Zdrój, po prostu schronisko z klimatem kliknij Ze względu na ograniczony czas nie zawitałem tam, chodź od wieży widokowej na Eliaszówce nie jest to aż tak daleko. Po chwili jestem na terytorium Słowacji. Trochę zwolniłem tempo widząc, że bez najmniejszego problemu zdążę nie tylko na pociąg ale i pozwiedzać miasto.

 

W czasie II wojny światowej okolice Eliaszówki i przełęczy Obidza były popularnym miejscem przekraczania granicy przez kurierów, dlatego można spotkać nie tylko tu tablicę z informacjami na temat kurierów słowackich i polskich, którzy przechodzili przez te góry w czasie II wojny światowej. 

 

I to jest to miejsce gdzie zatrzymałem się na chwilę, trzeba było się nasmarować, no i namoczyć czapeczkę i na głowę! W oddali jedno drzewo :) Słońce bardzo mocno operowało, odkryty teren, na szczęście pojawił się wiaterek co sprawiało, że jakoś lepiej się szło.

 

A tu zdjęcie zrobione z odwrotnej strony, z góry przyszedłem i kieruję się w kierunku Čierťaže

 

Čierťaže, odejście szlaku niebieskiego w kierunku wsi Jarzębina. Tutaj pojawił się pomysł czy nie pójść około kilometra tym niebieskim szlakiem... by z kolei dojść do Čertova skala, czyli taki skalny grzyb. Ponoć dość efektowanie to wygląda, ale dokładać około 3 kilometrów by ponownie znaleźć się w tym miejscu, no nie chciało mi się. Ścieżka bardzo przyjemna ogrodzona, zadbane pola, no super. Co oznacza literka C na oznakowaniu co widać na powyższym zdjęciu tego nie wiem. Fajny daszek na drogowskazie.

 

Ciekawa tablica z informacją co jest zakazane na szlaku m.in. nie wolno puszczać psów co chyba wszędzie jest zakazane, jest też jasny przekaz dla quadów, motorów itd a zdarzyło nam się dwa po drodze spotkać.

 

Widząc po tylu przebytych kilometrach asfalt, robi się niedobrze;) Nie ma nic gorszego niż twardy, nagrzany, śmierdzący asfalt.

Sedlo Vabec wysokośc 750 m n.p.m. Szeroka przełęcz w Górach Lubowelskich na Słowacji. Znajduje się w grzbiecie łączącym Ośli Wierch (859 m) z Medvedelicą (888 m). Ma też polską nazwę - Wabnik. Nazwa ta pochodzi od nazwy karczmy, która dawniej stała na tej przełęczy. Nazwę Wabnik wymienia Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego. Przed rozbiorami bowiem tereny te należały do Polski.

Przez rejon przełęcz prowadzi droga krajowa nr 66 z Preszowa przez Lubowlę (widoczna na zdjęciu) czyli tak jak pewnie każdy z was jeździł tędy do Vrbowa czy też Popradu. Właściwa przełęcz znajduje się przy murowanej kapliczce w miejscu, w którym niebieski szlak skręca do Jarzębiny. ( jest zdjęcie w naszej galerii - samego tyłu, nie chciało mi się podejść) 

Przełęcz bez żadnych drzew dzięki temu rozciągają się z niej szerokie widoki obejmujące m.in. Góry Lewockie, Kotlinę Popradzką. Idealne miejsce jak ktoś chce się podczas marszu opalić. 

Ośli Wierch - zadbane miejsce, trawa wydeptana czy też skoszona. Tutaj można spotkać sporo więcej osób. Od Eliaszówki do tego miejsca spotkałem około 6 osób, dwie z nich na rowerze. Od tego miejsca musiałem pół kilometra wrócić, by w kierunku Starej Lubowni poruszać się czerwonym edukacyjnym szlakiem. Ponoć Trasa od Oślego Wierchu do Mniszka nad Popradem należy do najbardziej widokowych tras Gór Lubowelskich, kto wie może kiedyś...  Wygrzebałem trochę informacji o tym miejscu, w wielu źródłach podobne zapisy.

Jest to szczyt Gór Lubowelskich na Słowacji. Jest zwornikiem 4 odchodzących grzbietów oraz kilku potoków, wpływających do Popradu. Wierzchołek jest otwarty, pokrywają go młode drzewa, jednak większość stoków jest zalesiona. 

Na samym wierzchołku Oślego Wierchu, pod sadzonymi modrzewiami i lipami w 2000 roku parafianie katoliccy z Lubowli zainstalowali pamiątkowy obelisk z krzyżem i tablicą, na której w słowackim języku wyryto napis: „Dnia 13 sierpnia w jubileuszowym 2000 roku odnowiono przy tym krzyżu ślubowanie naszych rodzin. Ze czci dla naszych przodków, z zamiarem zbliżenia naszych rodzin. Rzymskokatolicka parafia Stara Lubowla.” /wikipedia.pl/

Na szczyt od Zamku Lubowelskiego (czerwony szlak) prowadzi ścieżka dydaktyczno-rekreacyjna o czym już wspomniałem, po drodze sporo atrakcji. Dzieci tu nie mogą narzekać na nudę, co chwilę jakieś huśtawki, drabinki itd.   Sporo osób na rowerach, są tu ścieżki rowerowe, a szlak który prowadzi do zamku jest równy i przyjemny także dla rowerzystów. Kilometry się "połyka"

 

Tablica informacyjna, można się dowiedzieć kto jest gospodarzem tych lasów.

 

Ten zamek efektownie wylania się z poza zakrętu. Trochę ta linia wysokiego napięcia nie pasuje do jego panoramy no ale nie czepiajmy się. Jestem tuż po godzinie 14:00.

Nad miastem Stara Lubownia w północno-wschodniej części regionu Spisz na wapiennym wierzchołku  o wysokości 711 m.n p.m. wznosi się Zamek Lubownia (Hrad Ľubovňa). W przeszłości spotykały się tu koronowane głowy państw, były w nim ukryte polskie skarby koronacyjne, był w nim więziony Maurycy Beniowski, słynny szlachcic, podróżnik i król Madagaskaru.

Zamek powstał na przełomie XIII - XIV wieku. W okresie jego budowy należał do systemu grodów przygranicznych na północy starych Węgier. Oprócz obrony granicy polsko-węgierskiej strzegł ważnej drogi kupieckiej, która wiodła doliną rzeki  Poprad do Polski.

W 1412 roku w zamku Lubownia doszło do historycznego spotkania węgierskiego króla Zygmunta Luksemburskiego z  polskim władcą Władysławem II. Gród dostał się pod zastaw w ręce polskich królów i stał się siedzibą polskich naczelników, czyli pełnomocnych zarządców miast spiskich w  zastawie. 

W wyniku wielkiego pożaru w 1553 roku Zamek Lubownia po przebudowie uzyskał nowocześniejszy wygląd renesansowej twierdzy. Po oddaniu spiskich miast Węgrom znaczenie zamku zmalało, zaczął upadać  i zamieniać się w ruiny. W ramach odnowy zamku udało się go pomyślnie zrekonstruować, a aktualnie mieści się w nim ekspozycja Muzeum Zamkowego. W 1991 roku została odnowiona i ponownie wyświęcona  kaplica zamkowa, w której odbywają się msze święte.

Oddzielną ekspozycją muzealną jest skansen w podzamczu. Tworzy go kolekcja budynków ludowych, która przypomina malowniczą osiadłość podzamcza. /slovakia.travel.pl/

 

 

Samo wejście na Zamek to koszt 9 euro od osoby dorosłej. Nie miałem zbytnio czasu, by spacerować po tym pięknym zamku. Zwiedzanie trwa około 2 godzin, natomiast skansenu około godziny. Co ciekawe na zamku znajduję się także gospoda w której można coś przekąsić.

 

Szczerze nie mam pojęcia co to jest, ale fajnie wygląda.

 

Przechodzę przez most nad Popradem, fajne kwiatki, chyba krakowiaki. Po prawej stronie otwarte w niedzielę placówki handlowe, bardzo dużo Polaków, co widać po rejestracjach.

 

Polakom nie opłaca się robić zakupów na Słowacji przeliczając Euro na złotówki jest naprawdę drogo. Szukam gdzie można cosik na ząbek kupić, nie jest to tak jak u nas, że wszędzie kebaby itd. w pobliskim sklepie przy rynku pytam o studencką słynną czekoladę no i nie jest tak łatwo ją znaleźć. Pani tak zaczęła tłumaczyć gdzie ją dostać, że darowałem sobie ten temat kupując u niej i  w Lidlu to co dostępne.   Przy rynku udało się kupić kebaba, zdrowa żywność:) Jest w miarę pusto i spokojnie na rynku. W porównaniu ze Starym Sączem, gdzie w niedzielę nie ma gdzie stanąć autem tutaj jest naprawdę spokojnie.

Lubowla jest jednym z najstarszych miast obecnego Spisza. Pierwsza pisemna wzmianka o mieście pochodzi z 1292, z czasów sporu polsko-węgierskiego o południowe tereny ziemi sądeckiej. W 1364 król Ludwik nadał Lubowli prawa miejskie i obdarzył miasto wieloma przywilejami. W 1412, na mocy umowy zawartej w Lubowli, miasto to, należące do ziemi sądeckiej, weszło wraz z miastami spiskimi w skład tzw. zastawu spiskiego – miast zastawionych przez Zygmunta Luksemburczyka Władysławowi Jagielle. Zamek lubowelski ustanowiono siedzibą polskiego starosty spiskiego. Pod rządami polskich królów miasto rozkwitało, prowadząc handel z Polską. Było miejscem wielu spotkań i rokowań między władcami Polski i Węgier. 11 kwietnia 1556 miasto dotknął katastrofalny pożar, oszczędzając jedynie 6 domów. W latach 1655-1661 na zamku lubowelskim były ukryte polskie klejnoty koronne.
Oprócz wspaniałego zamku warte zwiedzenia są Muzeum Architektury Ludowej (skansen w Starej Lubovni) pod wzgórzem zamkowym z greckokatolicką drewnianą cerkwią ze wsi Matysowa oraz drewnianymi domami mieszkalnymi z początków XX w., przeniesionymi z różnych miejscowości na terenie północno-wschodniego Spisza. Kolejnymi zabytkami wartymi uwagi są gotycki kości św. Mikołaja z XIX w. oraz średniowieczny rynek z renesansowymi i klasycystycznymi domami mieszczańskimi./muszyna.pl/

Oficjalne zakończenie szlaku czerwonego przy stacji kolejowej.

 

Stacja Kolejowa. Wygląda jak wygląda, czas zatrzymał się tu wiele lat temu.. bez trakcji elektrycznej nad torami, jest trochę osób z Polski. Przed stacją znajduję się dworzec autobusowy i co ciekawe widać, że nawet w niedzielę kursują autobusy do lokalnych miejscowości, czego u nas brakuję. Pociąg przyjeżdża przed czasem, koszt biletu do Muszyny to 3 euro, nie można płacić w polskiej walucie. Czas podróży około 15 kilometrowego odcinka to około 35 minut. W Muszynie jestem tuż po 17:00 do 20 minut pojawia się pociąg z Krynicy w kierunku Starego Sącza. Ten także już z niewielką liczbą wolnych miejsc siedzących. Droga do Starego Sącza zajmuję około godzinki koszt biletu coś około 7 złotych co przy cenie paliwa naprawdę się opłaca a dystans to ponad 40 kilometrów.

Wycieczka rewelacyjna, chyba pierwszy raz nie zgubiłem w żadnym jej momencie. Udało się nadrobić ponad 3 godziny względem tego co pokazywały mapy turystyczne. Szlaki na Słowacji są bardzo dobrze oznaczone, te w Polsce ma się wrażenie, że w niektórych miejscach ktoś sobie robi żarty;)  Dziękuje Stacji Paliw Moya w Jazowsku za "wsparcie" naszej wyprawy. Poniżej pełna galeria zdjęć z trasy.

 

 

Noclegi

Polecamy w pobliżu

</p

free joomla templatejoomla template
2024  Obidza - spotkajmy się na szlaku   globbers joomla templates